17 Marca Misje
Czy powinniśmy pomagać Ukraińcom?

Czy pomagać Ukrainie bezwarunkowo czy czekać z pomocą, aż przeproszą nas za Wołyń? Chyba odpowiedź kryje się w pytaniu: kim jesteś? Czy jesteś „tylko” Polakiem czy jesteś Polakiem-chrześcijaninem - mówi ks. Piotr Chmielecki SCJ.


Kilka dni temu usłyszałem w mediach, że Polska (Polacy) ze względu na okazywaną pomoc ofiarom wojny, powinna zostać zgłoszona jako kandydat do pokojowej Nagrody Nobla! Czy dostaniemy tą nagrodzę czy nie, to nie zmienia faktu, że pokazujemy olbrzymią empatię wobec cierpiących Ukraińców. Pojawiają się jednak też czasami głosy sprzeciwu wobec tych aktów miłosierdzia, które mówią: „niech najpierw przeproszą za Wołyń, to wtedy porozmawiamy o pomocy”.

Na Ukrainę przyjechałem po raz pierwszy w 2008 roku, zostałem wysłany tam na końcówkę Wielkiego Postu i Wielkanoc, na praktykę duszpasterską do Perszotraweńska, do sercańskiej parafii. Już wtedy było wiadomo, że nasze kraje zorganizują wspólnie mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Kiedy wysiadłem z pociągu w Ukrainie, na peron, który był „klepiskiem”, to pierwsze co mi przyszło do głowy to myśl „to my serio będziemy razem robić Euro 2012”? Potem jeszcze widziałem koszmarnie dziurawe drogi, asfalt tylko w ścisłym centrum miasteczek, domy ocieplane słomą i ludzi, którzy przed wejściem do kościoła oczyszczali buty z błota, w wodzie w rowie melioracyjnym... Widoki szokujące, jak na standardy, które już wtedy panowały w Polsce. Całość pobytu wspominam jednak bardzo miło. Przede wszystkim niesamowicie ciepłych i otwartych na mnie – przybysza i na Ewangelię ludzi. Przed powrotem do Polski udało mi się zwiedzić Kijów.

Podczas pobytu w Ukrainie zapytałem mojego gospodarza – ks. Jana Podobińskiego SCJ, o co tak właściwie chodzi Ukraińcom z tym Banderą. Dlaczego dla nich to jest bohater narodowy? Przecież nie ma możliwości go „wybielić” i usprawiedliwić mordów na Polakach na Wołyniu. Ksiądz Jan odpowiedział mi wtedy, że Ukraina jest tak bardzo podzielonym krajem: na ukraińskojęzyczny i pro europejski zachód oraz rosyjskojęzyczny i pro rosyjski wschód, a do tego krajem bez wspólnych dla wszystkich obywateli bohaterów narodowych, że „chwyta się” każdego możliwego sposobu, żeby zjednoczyć naród. Oczywiście jest to tłumaczenie zawierające w sobie bardzo wielkie uproszczenie, ale przyznam, że dla mnie było i jest wystarczające, aby z większym dystansem i zrozumiem patrzeć na kult Bandery na Ukrainie.

Przenieśmy się teraz na chwilę do Rosji. Nigdy w niej nie byłem, ale miałem kolegę Rosjanina, który mówił: „Rosja to nie kraj, Rosja to stan umysłu”. Patrząc na rozmiar obecnej tragedii w Ukrainie, cały świat chwyta się za głowę i nie może znaleźć argumentów, żeby tą wojnę jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Pozostaje chyba jedynie właśnie to tłumaczenie, że: „Rosja to nie kraj, Rosja to stan umysłu”.

Kiedy zaczynała się wojna za naszą wschodnią granicą, to jakiś ważny amerykański urzędnik mówił, że dziś już kraje nie walczą miedzy sobą o terytoria. Dziś walczy się na: pomysły, technologie, patenty, wynalazki. Do Rosjan chyba ta wiedza jednak nie dotarła, bo oni od dziesięcioleci, ciągle tak samo, walczą z sąsiednimi krajami o ziemie. Z kolei ukraiński minister posłużył się takim genialnym porównaniem, że kiedy świat wysyła rakiety w kosmos, to Rosja wysyła swoje rakiety na terytorium Ukrainy. Przy tej okazji poprosił Elona Muska, aby zawiesił swoje „rakiety” dostarczające internet nad Ukrainą, na wypadek, jakby Rosjanie odcięli jego kraj od Internatu naziemnego. Widzimy to dziś bardzo wyraźnie, na własne oczy, że „Rosja to nie kraj, Rosja to stan umysłu”. A wiedząc to wiemy też, że bitwa w Ukrainie nie jest walką tylko o wolność Ukraińców, ale wiele wskazuje na to, że tam też rozstrzyga się sprawa niepodległości Polski…

Wróćmy teraz do wyjściowego pytania: mamy pomagać Ukrainie bezwarunkowo czy czekać z pomocą, aż przeproszą nas za Wołyń? Chyba odpowiedź kryje się w pytaniu: kim jesteś? Czy jesteś „tylko” Polakiem czy jesteś Polakiem-chrześcijaninem. A jeśli jesteś chrześcijaninem, to jesteś uczniem Chrystusa, słuchasz Jego głosu, naśladujesz w swoim życiu Jego czyny. Czytasz też Ewangelię o słowach i czynach Jezusa. Przeczytałem wiele razy wszystkie cztery Ewangelie i nigdzie nie natrafiłem na zdanie, w którym Jezus by odmówił pomocy osobie proszącej go o pomoc. Nie odmówił nawet wtedy kiedy prosił Go o cud uleczenia córki rzymski setnik, czyli żołnierz – okupant! Więc my, chrześcijanie – katolicy, powinniśmy odpowiadać na dramat wojny w Ukrainie, tak samo jak zrobiłby to Jezus.

ks. Piotr Chmielecki SCJ