04 Marca Misje
Czemu kobiety w Tanzanii sprzedają swoje ciało?

Z siostrą Cecylią Bachalską, misjonarką w Tanzanii rozmawialiśmy o tanzańskich kobietach. O ich codzienności, o tym, jaka jest pozycja kobiety w tradycyjnym afrykańskim społeczeństwie, ale też jak to się stało, że niektóre z nich zarabiają na życie swoim ciałem. Czy sprzedając ciało, sprzedają też duszę?


1. Jaka jest pozycja kobiety w tradycyjnym społeczeństwie afrykańskim?

Bardzo ważną sprawą jest to, jak kobieta sama patrzy na siebie. Będzie to zależało, z jakiej rodziny wyszła, jakie ma wykształcenie, jakie przygotowanie do życia otrzymała od swojej mamy, babci. Są kobiety, które wiedzą, że mają bardzo ważną rolę do spełnienia. Ale spotykam się też z kobietami, które mówią: „Ja nie mogę zadecydować, bo jestem tylko kobietą. Pozycja kobiety zależy od jej wyedukowania, od jej samoświadomości. Kobiety są również przekaźnikami ich kultury, zwyczajów, tradycji. To wszystko przekazuje mama swoim dzieciom, swoim córkom. To ona uczy, jak dziewczynka powinna siadać, jak nie, jak powinna się ubierać, jak pozdrawiać ludzi. Kobiety mają tu dużo do powiedzenia, są one kustoszami tradycyjnej kultury.
Były prezydent Tanzanii, Julius Nyerere, tak pięknie powiedział, że „kształcąc kobietę, kształcimy cały naród”. Bardzo podoba mi się to zdanie, ponieważ kobieta przebywa z dziećmi, z rodziną. I jeśli kobietę poinformujemy, że na przykład warto pić wodę przegotowaną, to ona będzie później tą wiedzę przekazywać swoim dzieciom. I dzięki temu już mamy pięcioro czy ośmioro ludzi więcej, którzy są dzięki tej kobiecie wyedukowani. Rola kobiety jest bardzo ważna właśnie dzięki takiej edukacji, którą inwestujemy w kobietę. Jak patrzymy na sytuację afrykańskiej kobiety, to kobieta w Afryce ma swoje miejsce. Ma również swoją godność.

2. Czym zajmują się na co dzień kobiety w dzielnicy Tandale, w której Siostra posługuje?

W Tandale kobiety najczęściej zajmują się domem, czyli dbają o to, aby dzieci, mąż mieli co jeść, żeby w domu były potrzebne produkty do przygotowania posiłku. Kobiety przyprowadzają dzieci do przedszkola, wyprawiają dzieci do szkoły. Zanim dziecko wyjdzie do szkoły, to mama gotuje poranną zupę mleczną, dba o to, aby dzieci wychodziły z domu do szkoły czyste. Kobiety zajmują się też tzw. małym biznesem. Mały biznes to mogą być na przykład smażone na oleju małe pączki, naleśniki, słodkie ziemniaki, które kobiety wcześnie rano przygotowują. Jak ludzie idą do pracy, to mogą sobie od nich te produkty kupić. To, czym zajmują się kobiety, zależy też od wykształcenia. Te, które skończyły szkołę średnią, pracują albo w Dar es Salaam, albo w biurach, w szkołach jako nauczycielki czy w szpitalach jako pielęgniarki. Wiec to zależy od zawodu, w jakim zostały wykształcone.

3. Jak to się stało, że rozpoczęła Siostra posługę wśród kobiet związanych z prostytucją? Jak to Siostra wspomina, jakie uczucia to wywołało?

Z zawodu jestem pielęgniarką. Któregoś razu, idąc z grupą Dobrego Samarytanina do chorych, musieliśmy przejść przez takie miejsce, które jest znane w Dar es Salaam, a szczególnie w naszej parafii. Tam niestety stoją kobiety, które zarabiają swoim ciałem. Zapytałam ludzi, z którymi szłam, co te kobiety tutaj robią. Ludzie mówili mi, że najlepiej, abym zamknęła oczy i patrzyła w drugą stronę, żebym nie przyglądała się im. Widziałam, że mówili o tym pewnym wstydem, że te kobiety znajdują się na terenie parafii. Więc następnego dnia poszłam tam sama, bo zapamiętałam drogę. Podeszłam do tych kobiet, które pracują jako prostytutki. Były w rożnym wieku. Od dziewczynki, która miała 12 lat po najstarszą kobietę, która miała chyba 48 lat.
Zaczęłam z nimi rozmawiać. Gdzieś tam z daleka słyszałam muzykę, która leciała w radio. Były to religijne piosenki, więc wiedziałam, z kim mam do czynienia. Powiedziałam, kim jestem, że jestem siostrą zakonną z pobliskiej parafii. Mówiły, że domyślały się, że jestem zakonnicą, że jestem z Kościoła, bo „kto by chciał do nas przyjść”. „Musisz być człowiekiem Boga, skoro znalazłaś czas i przyszłaś nas odwiedzić”. Cieszyłam się z takiego serdecznego przyjęcia.

4. O czym najczęściej rozmawia Siostra z kobietami, które pracują jako prostytutki?

Można byłoby powiedzieć, że o facetach, ale tak nie jest. Najczęściej, jestem tym nieco zaskoczona, ale rozmawiam z kobietami o Panu Bogu. To chyba jest taka grupa ludzi, którzy naprawdę mają głód duchowy. Kobiety często pytają mnie o takie prozaiczne rzeczy, na przykład na którą Mszę świętą chodzę. Pytają o Ewangelię z minionej niedzieli albo czy Adwent się już rozpoczął. Często mnie proszą na przykład o różaniec, ostatnio też o wodę święconą. To są ich tematy. Ja jestem tym zaskoczona, ale dużo czasu rozmawiamy na tematy kościelne, związane z katechizmem. Może to dlatego, że jestem zakonnicą. Kobiety pytają mnie też o sytuację kobiet w moim kraju, o sytuację kobiet w Europie. One często patrzą na Europejki z taką zazdrością o ich sytuację. Że one mają bardzo dobrze, że nie są pogardzane, nie są zdradzane, tak jak one tutaj w Tanzanii. Czasami, jak przyjdę do nich i któraś gotuje, to rozmawiamy na temat jedzenia. Niezależnie od tematyki podczas rozmów zawsze gdzieś wybrzmiewa, że nieszczęśliwe. I ja zawsze im wtedy zadaję pytanie: „Co mogłabyś zrobić dla siebie, aby się uszczęśliwić? Żeby było Ci lepiej?”. Czasem są to pytania, które zostają bez odpowiedzi, a czasem za tymi pytaniami również idą decyzje.

5. Z jakich powodów najczęściej kobiety w Tanzanii decydują się na zarabianie swoim ciałem?

Zanim poszłam do tych kobiet, to wcześniej czytałam, starałam się dowiedzieć, co powoduje, że kobieta zaczyna sprzedawać się na ulicy. I najczęściej jako główny powód wymieniana była bieda. Tutaj, gdzie jestem widzę, że nie zawsze jest to bieda, ponieważ kobiety potrafią zarobić w inny sposób. Mogą na przykład produkować mydło, mogą haftować, a mimo wszystko sprzedają się, zarabiają swoim ciałem. Kilka kobiet mówiło mi, że zrobiły to na złość swoim mężom, ponieważ wiedzą, że mężowie ich zdradzają. One mają na to dowody. Mężowie biorą sobie kobiety młodsze, często w wieku ich córek, więc one chciały im pokazać „że jak on może, to ja też mogę”. To jest jeden z wielu powodów, ale wydaje mi się, że tyle, ile jest kobiet, tyle będzie różnych powodów. Często są to osoby bardzo, bardzo zranione. Przyszła mi na myśl taka kobieta, która mi powiedziała, że otrzymała od swoich rodziców imię: „Ta, która przynosi nieszczęście”. Mówiła, że było jej bardzo przykro, że rodzice nadali jej takie imię i postanowiła w wieku 13 lat uciec z domu. Od tego czasu jest na ulicach Dar es Salaam. Sprzedaje się, bo jak twierdzi, rodzice jej nie kochają. Nie zaznała miłości od bliskich, więc szukała jakiegoś substytutu. Oczywiście zamiast miłości dostała chorobę AIDS i gruźlicę.

6. Czy to była jedna z takich historii, która najbardziej Siostrę poruszyła?

Historie kobiet mogą być bardzo, bardzo różne. Bardzo zapamiętałam dziewczynę o imieniu Bonita. Jest jedyną córką swoich rodziców. Ma 13 lat. Jej mama była ciężko chora, potrzebowała leków. Jej rodzice, kiedy nie mieli co jeść i nie mieli leków, po prostu wysyłali Bonitę na ulicę. W wieku 13 lat Bonita była mocno zaangażowana w prostytucję. Pewnego dnia jej mama zmarła. Bonita została z tatą, więc martwiliśmy się, aby ona całkowicie nie skończyła na prostytucji i w parafii powiedzieliśmy o tym problemie. Wtedy zdarzyło się coś niesamowitego. Zgłosiło się starsze małżeństwo i powiedziało, że wezmą Bonitę do swojego domu i będą ją wychowywać jako swoją córkę. Bonita nie jest chrześcijanką, a ci ludzie z naszej parafii przyjęli ją do swojej rodziny. Na początku mieli z nią bardzo dużo problemów. Ale nie poddają się. Mają nadzieję, że wszystko się dobrze skończy, bo widzą jak duże postępy robi Bonita. Dla mnie to jest taki mały cud. Taka duża radość, że Bonita, pomimo tej swojej trudnej historii, znalazła kochających rodziców.

Inna taka historia, o mamie dziewczynki o imieniu Bambo. Wyszła za mąż za mężczyznę z Tanzanii, który później uległ wypadkowi. W wypadku zginął też ich syn. Kobieta została sama z dwiema córkami. Po pogrzebie męża i syna, rodzina męża zabrała wszystko, co było w domu: meble, garnki… Ona nie mogła patrzeć, jak jej córki cierpią głód, więc zaczęła się sprzedawać. Wiedziałam, że jeśli ta kobieta zostanie na ulicy, to jej życie i życie jej córek będzie coraz trudniejsze. Wiec spotykając ją, pytałam, jakie jest najlepsze wyjście z tej sytuacji. Ona mówiła, że chciałaby wrócić do swojego kraju. Gdy uzbierała już trochę pieniędzy, pomogłam jej kupić bilet i wróciła do swojego kraju. Gdy wchodziła do autobusu, widziałam, że była szczęśliwa. Mam nadzieję, że lepiej będzie jej się żyło tam niż tutaj, na ulicy z dziewczętami, które też były narażone na sprzedawanie się swoim ciałem. Wszystkie historie tych kobiet są dla mnie takie trudne, bo za tymi historiami jest cierpienie tych kobiet.


Fot. Jakub Kołodyński, Fundacja Misja Tandale