13 Marca Misje
To jest moja Afryka

- Chciałabym podziękować Wam za wsparcie, które przekazał nam ks. Marcin Januś, nasz proboszcz, sercanin. Wasza pomoc bardzo nam pomaga – pisze Veronica, mieszkanka Swobody-Raszków w Naddniestrzu.


Ksiądz Marcin Januś SCJ, misjonarz z Naddniestrza odwiedził nas w biurze Sekretariatu Misji Zagranicznych Księży Sercanów. Podczas rozmowy przy kawie opowiadał o tym, jak został misjonarzem i o bogatej historii miejsca, w którym obecnie pracuje. Naddniestrze to państwo nie uznawane na arenie międzynarodowej. Jego terytorium zajmuje pas ziemi wzdłuż Dniestru między Ukrainą a Mołdawią. Oficjalnie to nadal część Mołdawii, ale w 1990 roku, po trwającej kilka miesięcy wojnie domowej, Nadniestrzańska Republika Mołdawska ogłosiła niepodległość. Odbyło się to przy wsparciu armii rosyjskiej, której wojska stacjonują tam do dziś.

Swoboda-Raszków to niewielka miejscowość założona około 1785 roku przez ormiańskiego proboszcza. Większość mieszkańców ma polskie korzenie, a wiara katolicka ukształtowała ich tożsamość. W czasach komunizmu katolicy długo walczyli z władzą, aby uzyskać zgodę na budowę kościoła. Pierwszy budynek w 1977 roku został zrównany z ziemią. Podczas tej akcji władze komunistyczne wywiozły Najświętszy Sakrament do pobliskiej stajni i wrzuciły hostie do obornika. Mieszkańcy zebrali zbezczeszczone hostie, padli na kolana i odmówili modlitwę. W miejscu zburzonego kościoła wywiesili ornat i postawili krzyż. Z czasem powstał drugi kościół, który istnieje do dziś.

Ksiądz Marcin od zawsze marzył o misjach w Afryce, a w 2001 roku wylądował… właśnie w Naddniestrzu. „I to jest moja Afryka” – mówi. Pod względem warunków do życia, jakie panują we wsi Swoboda-Raszków, można odnaleźć podobieństwa z afrykańską rzeczywistością. We wsi nie ma asfaltowych dróg, przez co mieszkańcy cierpią z powodu wykluczenia komunikacyjnego. Nie ma sieci kanalizacyjnej, a do niedawna nie było także wodociągów. Ludzie żyją bardzo skromnie. Utrzymują się z darów ziemi, które uprawiają w przydomowych ogródkach i sadach. W większości gospodarstw domowych przynajmniej jedna osoba emigruje do Polski lub innego kraju, gdzie znajduje zatrudnienie i skąd przysyła pieniądze rodzinie.


Młodzi ludzie mieszkający w Swobodzie-Raszków nie mają więc wielu perspektyw na lepszą przyszłość. W samej wsi nie mogą skończyć nawet szkoły średniej. Żeby kontynuować edukację, muszą wyjechać do jednego z pobliskich miast. Dojazdy ze względu na brak komunikacji nie wchodzą w grę. Dla wielu rodzin utrzymanie dorastającego dziecka poza domem to zbyt duży wydatek. Stąd wziął się pomysł na stypendia dla osób, które chcą zdobyć zawód, ale nie mają możliwości finansowych. Ksiądz Marcin Januś rozdysponowuje środki, które przekazują Darczyńcy Sekretariatu w ramach projektu „Studia od Serca”.

List podopiecznej

Witam i serdecznie pozdrawiam z Mołdawii!

Nazywam się Veronica. Pochodzę ze wsi Swoboba-Raszków. Mam 16 lat. Jestem najmłodsza w rodzinie. Mam brata Andrzeja i siostrę Monikę, no i tatę i mamę. Ze strony mamy wszyscy mamy polskie pochodzenie, tak jak większość z nas w Swobodzie. Polskiego uczymy się u nas w szkole, a zwłaszcza w kościele. Moja siostra dzięki stypendium „Studia od serca” mogła opłacić naukę w technikum medycznym. Teraz już pracuje, a ja dopiero zaczynam swoją drogę do dorosłości. Uczę się w X klasie w Jerżowie, bo w Swobodzie jest tylko IX, a do tutejszej matury potrzeba XI klas.

W maju ubiegłego roku miałam okazję pierwszy raz być w Polsce. Bardzo mi się tam podobało., byłam nawet w różnych szkołach. Ta mała podróż skłoniła mnie do zastanowienia się nad nauką w Polsce, która od tego momentu zaczęłam planować. Ale na początek postanowiłam ukończyć 11 klas w Naddniestrzu, aby lepiej zdecydować o moim przyszłym zawodzie i miejscu nauki. W te wakacje pojadę pierwszy raz w życiu na Światowe Dni Młodzieży do Lizbony.

Chciałabym podziękować Wam za pomoc, którą przekazał nam ks. Marcin Januś, nasz proboszcz, sercanin. Wasza pomoc bardzo nam pomaga.

Veronica