08 Lipca
Ugaśmy pragnienie - wywiad dla tygodnika "Sieci"

W numerze 27 tygodnika "Sieci", dostępnym w sprzedaży od 29 czerwca, można było przeczytać m.in. wywiad Anny Raciniewskiej z ks. Piotrem Chmieleckim SCJ na temat misji księży sercanów w Czadzie.


Kim są Sercanie?

Jesteśmy zgromadzeniem zakonnym pochodzenia francuskiego, założonym w 1878 roku przez Sługę Bożego ks. Leona Dehona. Od początku misje były bardzo ważnym elementem naszej działalności. Już po 10 latach od założenia pierwsi misjonarze pojechali do Ekwadoru. W Polsce zakon osiedlił się w 1928 roku, a w 1967 roku wyrusza z naszego kraju pierwsza grupa misyjna - zaproszona do Indonezji przez tamtejszy rząd. Aby koordynować i wspierać akcje misyjne, zostaje utworzony Sekretariat Misji Zagranicznych Księży Sercanów. Rok 2013 przynosi decyzję o mocniejszym zaangażowaniu finansowym w misje i tak zostaje powołana do życia akcja Zbieramto.

Wokół nas działa sporo organizacji, w tym zakonnych, które zbierają środki na misje. Co wyróżnia Waszą działalność?

Stworzyliśmy pewną metodę, która umożliwia niesienie pomocy bez bezpośredniego wpłacania pieniędzy. Polega ona na dzieleniu się zepsutą biżuterią, której wartość jest niewielka. Zbieramy złoty i srebrny złom: rozerwany łańcuszek, pierścionek, z którego wypadł kamyczek, kolczyk bez pary. Metodą rafinacji profesjonalna firma doprowadza srebro i złoto do próby 999, a następnie wytwarza z niego krzyżyki sercańskie, które sprzedajemy, aby zebrać środki finansowe. Można je kupić w parafiach, które odwiedzamy, a także nabyć w naszym sklepie internetowym www.sklepzmisja.pl . Te krzyżyki to cegiełki na budowę studni w Czadzie, to symboliczna szklanka wody.

Nie taka symboliczna! Dla Czadyjczyków to kwestia zdrowia, a nawet życia...

Ten symbol staje się konkretem dla parafian polskich misjonarzy w Czadzie: głównie księży sercanów, ale także księży diecezjalnych. Czad to jeden z najbiedniejszych, a jednocześnie najgorętszych krajów świata. Dochód narodowy jest niewielki. W wydobyciu ropy "pomagają" im Chińczycy. A rolnictwo daje plony takie, na jakie pozwala klimat. Za to korupcja, złodziejstwo są wszechobecne, wpisane w DNA. W taką sytuację wchodzą misjonarze z, przykazaniami, nauką Jezusa. Mamy tu mieszankę potrzeb związaną z biedą i z ewangelizacją.

Co jest Waszym priorytetem?

Odwieczną metodą misyjną było przywożenie ze sobą edukacji i opieki zdrowotnej. To sprawdza się także dziś w Czadzie, który jest ostatnim z krajów afrykańskich, do którego przybyli misjonarze - zaledwie 50 lat temu. Studnie, które tam budujemy to nasze narzędzie ewangelizacyjne. Przy niej gromadzą się mieszkańcy osad i wiosek, których nawet nie pokazują mapy Google. Gdy nie ma studni głębinowej, ludzie piją cokolwiek. Kopią doły, piją gromadzącą się tam brudną wodę, bo pragnienie jakoś trzeba zaspokajać – szczególnie przy 40 czy 50 stopniach Cejsjusza. Potem chorują, umierają.

Ta zwykła studnia całkowicie zmienia ich życie?

Studnia kosztuje 2600 euro (ok. 11500 zł). Ta kwota jest absolutnie poza zasięgiem tych ludzi. Wokół inwestycji misjonarze budują wspólnotę. Z powodu suszy niektóre wioski wyludniały się w tych najgorętszych okresach. Studnia pozwala im zostać i nie opuszczać własnych domów. Misjonarze mobilizują społeczność do zebrania minimum 10 procent kwoty na wkład własny, aby dać im poczucie bycia właścicielami studni, zaangażować ich w troskę nad nią. Tworzy się także coś na kształt funduszu remontowego – na poczet przyszłych napraw. "Teraz będziemy pili wodę jak biali, a nie wodę z żabami" śpiewają kobiety noszące wodę potrzebną do budowy i te słowa najlepiej pokazują jak wielka zmiana ich życia następuje w momencie wybudowania studni.