30 Września Misje
Kolejne dwie studnie w Czadzie!

Lato to czas spotkań z misjonarzami, którzy z różnych stron świata przyjeżdżają do Polski. Te radosne spotkania, to nie tylko okazja do rozmów, ale też np. do przekazania przez nich dokumentacji fotograficznej dzieł miłosierdzia powstałych dzięki Darczyńcom z Polski. Dziś prezentujemy zdjęcia z poświecenia - oddania do użytku dwóch studni powstałych na terenie parafii ks. Jakuba Szałka, kapłana diecezji bydgoskiej.


Poniżej treść wiadomości przesłanej nam przez ks. Jakuba przed kilkoma dniami:

Bardzo gorąco pozdrawiam z Czadu. Na naszych terenach misyjnych rozpoczyna się kolejny rok pastoralny 2019-2020. Dla mnie jest to piętnasty rok posługi misyjnej. Jestem obecnie w miasteczku Lai, gdzie znajduje się nasza Kuria Diecezjalna. Mamy tutaj spotkanie kapłańskie (formacyjne) z naszym administratorem.

Już za kilka dni ruszam Lai do mojej misji Doumougou. W normalnych warunkach mam do pokonania 70 kilometrów - trzy godziny jazdy motorem lub samochodem. Niestety w porze deszczowej trzeba jechać innymi drogami - muszę pokonać 120 kilometrów (tylko motorem, samochodem się nie da). Zajmuje mi to cały dzień. Taki przejazd jest dość stresujący. Po pierwsze nie mogę jechać sam. Muszę mieć przewodnika. Sam bym pobłądził. Główne drogi są nieprzejezdne i trzeba szukać na wyczucie ścieżek, którymi można dojechać do mojej misji. Każdego roku ścieżki się zmieniają, co oznacza, że co roku trasa jest inna. Dlatego musi być przewodnik, który dobrze zna teren.

Po drugie, dość mocno stresuje mnie to, bym fizycznie dał radę przetrwać taką wyprawę. Niełatwo jest jechać motorem 120 km w błocie i wodzie. Bywają takie odcinki, że motory zapadają się po samą ramę i wtedy trzeba przepychać jeden motor we dwóch lgnąc czasami po kolana w błocie. Najpierw jeden motor, potem drugi i znowu jedziemy dalej rekordową prędkością 15 - 20 km/h. Ostatnie pięć kilometrów nie da się już pokonać motorem. Wody jest prawie jeden metr i podłoże bagniste. To są tereny, gdzie rośnie ryż. Nasze motory wkładamy na bryczkę ciągniętą przez dwa byki i po prawie dwugodzinnej przejażdżce jestem już w mojej misji.

Przy tym wszystkim trzeba się modlić o dobrą pogodę, by co najmniej dwa dni przed wyjazdem nie padało. Jeśli popada, to wtedy wszystko się bardzo komplikuje, droga staje się trudniejsza. Tak, czy owak, trzeba jechać. Chyba, że w sam dzień wyjazdu leje, to wtedy wyjazd przekłada się na następny dzień. Jak widać, życie misjonarza w Czadzie nie jest łatwe! Sama posługa misyjna sprawia wiele radości, ale codzienne warunki życia są momentami bardzo trudne.

Bardzo proszę o modlitwę, bym miał dużo siły duchowej i fizycznej, by trwać na posterunku, który mi wyznaczył Jezus!