16 Marca
Ukraińskie rodziny w sercańskich domach

"Dom dla Misji" w Olsztynie przyjął pod swój dach dwie kilkuosobowe rodziny z Ukrainy. W sercańskich domach zakonnych w Warszawie, Krakowie, Kluczborku, Koszycach Małych, Stadnikach i Pliszczynie przebywa obecnie kilkanaście rodzin uchodźczych, w sumie ponad 90 osób.


24 lutego 2022 roku wybuchła wojna za naszą południowo-wschodnią granicą. Atak Rosji na Ukrainę wywołał ogromny kryzys humanitarny. W czasie jej trwania polską granicę przekracza dziennie około 100 tysięcy uchodźców. Nasze sercańskie domy otworzyły się na przyjęcie potrzebujących.

Wsparcie finansowe i materialne płynęło i nadal płynie z różnych stron. Sekretariat Misji aktywnie włączył się w opiekę i pomoc uchodźcom. Zorganizowaliśmy m.in. zbiórkę, która dzięki ofiarności naszych Dobroczyńców przełożyła się na realne pieniądze, które są przeznaczone na utrzymanie przebywających w Polsce uchodźców, a w dalszej perspektywie na odbudowę infrastruktury na Ukrainie.

W naszych domach zakonnych w w Warszawie, Krakowie, Kluczborku, Koszycach Małych, Stadnikach i Pliszczynie przebywa kilkanaście rodzin, w sumie ponad 90 osób. Pozostałe domy są otwarte na przyjęcie kolejnych uciekinierów z Ukrainy. Również „Dom dla Misji” w Olsztynie przyjął dwie kilkuosobowe rodziny, które znalazły schronienie przed okrucieństwem wojny. Mają u nas dach nad głową, ale też, jakże potrzebne, spokój i opiekę.

Ludzie, którzy trafili do sercańskich domów zakonnych mają różne historie, różne drogi do Polski. Jedni uciekali zaraz po wybuchu wojny, inni spędzili kilka dni wraz z dziećmi w schronach czy piwnicach starając się przetrwać naloty i bombardowania. Przyjechali do nas z Łucka, okolic Kijowa, Zaporoża, obwodu chmielnickiego...

W naszych domach i wspólnotach czują się bezpieczni i zaopiekowani, choć myślami są przy najbliższych, którzy zostali na Ukrainie. Nie są zbyt skłonni, aby w szczegółach mówić o zaistniałej sytuacji, chociaż wyraźnie odcisnęła na nich piętno. Trudno im zrozumieć „dlaczego” ta wojna, co ją spowodowało, co dalej, co potem? Często ich podstawową troską jest dobro dzieci, chęć zabezpieczenia i uchronienia ich przed traumą związaną z działaniami wojennymi. Chcemy uszanować ich prawo do prywatności, dlatego nie publikujemy imion i nazwisk, ale dla nas, którzy przyjęliśmy ich pod nasz dach, nie pozostają bezimienni. Poznajemy ich, tworzymy więzi i pomagamy, bo do tego jesteśmy wezwani poprzez nasze chrześcijańskie powołanie.

ks. Zbigniew Chwaja SCJ